O mnie
Urodziłem się i mieszkam do dnia dzisiejszego w Łodzi.
Obecny wygląd tego miasta ma niewiele wspólnego z wyglądem jaki pamiętam z dzieciństwa. Za moim domem rosły wielkie topole a przed domem po drugiej stronie ulicy była wielka łąka. Na jednej z topoli było gniazdo bocianie do którego co roku przylatywały bociany. Dziś pozostały tylko wspomnienia.
Mój pierwszy kontakt z aparatem fotograficznym miał miejsce już w życiu dorosłym, tuż po ślubie i była to Smiena 8 którą robiłem pierwsze zdjęcia. Potem był aparat fotograficzny Zenit 12 XP z obiektywem Helios 44M 4. (Obiektyw ten wykorzystuję po dzień dzisiejszy, ale już z współczesnymi aparatami.)
Pasją do fotografii zarażony zostałem dużo później przez moich najbliższych przyjaciół, którym z tego miejsca chciałbym serdecznie podziękować.
Bez ich wkładu nie było by tych fotografii i wielu niezapomnianych przeżyć na wspólnych wyprawach.
Przygodę z fotografią cyfrową zacząłem w 2007 roku. Pierwsze fotografie przyrody robiłem wykorzystując aparat Canon S3 IS, czyli bardziej zaawansowanym kompaktem.
W 2010 roku zmieniłem sprzęt kompaktowy na lustrzankę, Canon 50D z obiektywem kitowym, i długą L-ką. (: EFS 18 – 55mm oraz EF 100 - 400 mm f/ 4.5 – 5.6 l is usm)
Moim ulubionym obiektem fotograficznym został mały ptaszek, klejnot natury zimorodek. Jest to, można by rzec miłość od pierwszego wejrzenia a raczej spotkania.
A było to tak, - wczesną wiosną w 2009 roku wybrałem się wraz z przyjaciółmi na rozpoznanie nowego pleneru pod wspólne wyprawy fotograficzne. Miejsce zostało wybrane nie przypadkowo, miejscowość Rembieszów, rezerwat Korzeń miejsce magii przyrody..To tu łączą się dwie rzeki, Widawka znajduje swoje ujście w rzece Warta. Malownicze łąki, lasy, bagna i pola… to tu przylatują wczesną wiosną a nawet czasem zimują całe stada żurawi… Miejsce urokliwe i zarazem magiczne. Tu właśnie po raz pierwszy podczas spaceru wzdłuż rzeki Widawki, „coś” kolorowego przemknęło obok nas i usiadło nad patyku nad brzegiem rzeki. Tak to był „ON” Zimorodek (Alcedo atthis). Udało mi się nawet uchwycić go w kadrze mojego Canona S3 IS, ale na naciśnięcie spustu migawki nie dał mi już szans i tyle go widziałem.
Miejsce mnie urzekło.. no i on Zimorodek…
Postanowiłem tam wrócić,
Podczas kolejnych wypraw nad Widawkę udało się nam namierzyć jego jamę lęgową oraz kilka miejsc, w których pojawiał się regularnie. I tak to się wszystko zaczęło… Wstawanie o 2 nad ranem by być na miejscu przed świtem, zamaskować się i czekać… aż przyleci… długo czekać, wypatrywać przez szpary w siatce maskującej, nasłuchiwać charakterystycznego gwizdu który zwiastuje nadlatującego Zimorodka… we mgle, w wodzie, w półmroku, i tak kilka godzin, a dookoła przeklęci krwiopijcy… komary.
Zgrabiałe ręce i czasem obolałe od siedzenia po kilka godzin w bezruchu kończyny, ale zawsze warto spotkać się tak z przyrodą.
Zapałki w oczach by nie zasnąć za kierownicą w drodze powrotnej Ci, którzy fotografują ptaki znają to z własnych doświadczeń. Ja wiem jedno, że dla tych czasem kilku chwil, w których mogłem go obserwować i podziwiać o tym wszystkimi się zapomina, i mimo tych trudów z niecierpliwością czeka się na kolejną taką wyprawę…
Życzę miłego oglądania fotografii w mojej galerii na stronie i zachęcam do czynnego podziwiania otaczającej nas przyrody bo nawet najlepsze zdjęcie nie zastąpi tego co można zobaczyć na własne oczy.
Stronę tą dedykuję pamięci mojego Syna Michała.